Przepraszam was za tak długą przerwę ale dzisiaj mam już kolejna część imagina Łzy honoru. Zapraszam :)
Łzy honoru #4
Chłopacy
stali wpatrzeni w siebie zapominając o całym świecie. O wojnie, o zagrożeniu –
byli owładnięci nowo narodzoną miłością. Noc była faktycznie piękna.
Rozgwieżdżone niebo, pełnia i Suga u boku już nie jako przyjaciel a jako
miłość.
- Oppa… - odezwał się
Kookie przerywając martwą ciszę
- Ne?
- Nawet nie wiesz jak…
- Na ziemię! – przerwał mu nagły krzyk chłopaka który jednym ruchem sprawił, że obaj na niej wylądowali
osłonięci ciałem blondyna. Kook słyszał strzały i głosy
– Znaleźli nas!
Znaleźli nasz obóz! – mówił spanikowany Kook
- Wiem. Idź
- Gdzie mam iść?
- Uciekaj. Do obozu.
Poinformuj ich
- A co z tobą?
- Będę cię osłaniał
- Ani! Nie zostawię cię! –
krzyczał w strachu i panice
- Poradzę sobie.
- Ale…
- Ciii.. – przerwał mu
chłopka kładąc palec na jego usta na znak aby już nic nie mówił. Po twarzy Jung
Kooka twarzy spłynęła duża łza. Wpatrywał się w piękne oczy chłopaka. Pocałował
go ze strachem i przerażeniem sprawiając że łza spływająca po jego policzku
przeniosła się na twarz drugiego i powoli wyczołgał się z kryjówki za krzakiem. Cicho i w miarę niewidocznie podążył do obozu cały czas płacząc. W głowie miał
YoonGiego, który został gdzieś z tyłu sam, a z drugiej strony myślał o HaRi i
całej reszcie osób które teraz spały nieświadome.
- Jestem żołnierzem. Pełnię
wartę. Muszę iść! – powtarzał cicho sam do siebie
Chwilę potem był już w obozie. Szybko wpadł do namiotu porucznika Joen
SangLi.
- Poruczniku! Wartownik Jeon
Jung Kook zgłaszam się. Atakują! Wojska nas znalazły i zaraz tu będą!
- Aish! Jednak znaleźli! No
nic. Pomóż mi ich budzić tylko po cichu. – rozkazał wojskowy
- Tak jest panie poruczniku!
– odpowiedział posłusznie
- Zaraz. Gdzie twój wspólnik?
– zapytał mężczyzna. Do oczu napłynęły mu łzy – cały czas go nie było.
Strasznie się bał o niego
- Został aby mnie osłaniać.
Zaraz powinien wrócić. Ale nie zostawimy go panie poruczniku prawda?
- Aniyo. On też jest
żołnierzem. Nie odejdziemy bez niego.
- Kamsahabnida! – podziękował
po czym wyszedł ostrożnie z namiotu budzić resztę.
Po chwili wszyscy stali już w szeregu gotowi do opuszczenia miejsca spania ale
również przygotowani do użycia broni. Kook ściskał HaRi za rękę cały czas
płacząc – myślał tylko o YoonGim.
- Dzielimy się! – powiedział
porucznik – Wy czterej, wartownik i jego przyjaciółka idziecie ze mną szukać
drugiego z wartowników a reszta niech ucieka. Macie uważać. Dowództwo
przejmuje żołnierz Kim Yoon Suk. Macie się go słuchać i uważać. Spotykamy się
tam gdzie mieliśmy się spotkać. Nie dajcie się pokonać!
- Tak jest panie poruczniku!
– zasalutował wybrany żołnierz
Część drużyny poszła w kierunku miasta a reszta do lasu szukać Sugi. Kook wciąż nie
mógł powstrzymać łez.
- Nie płacz. – pocieszała go
HaRi która chyba zaczęła domyślać się, że coś między chłopakami było – Znajdzie
się cały i zdrowy – niestety te słowa wprowadzały go w jeszcze większą panikę
nawet nie wiedział dla czego. Szedł słysząc w oddali głosy ludzi z armii
przeciwnej, rozglądając się za chłopakiem którego zostawił.
- Poruczniku! – usłyszał głos
jednego z chłopaków – Znalazłem go! – wszyscy w jednej sekundzie podbiegli do
chłopaka. Kookie trzymał rękę na ustach powstrzymując krzyk paniki i bólu –
wiedział, że coś mu się stało bo leżał.
- YoonGi! – krzyknął jeszcze
nie widząc chłopaka
- Jestem tu – usłyszał w
odpowiedzi słaby głos kochanego. Odetchnął – był pewien, że żyje. Lecz Kiedy go
zobaczył wybuchnął jeszcze większym płaczem. Chłopak leżał sino-blady trzymając
się za zakrwawiony bok. Wyglądał okropnie. Kook padł na kolana i szybko wyjął
spiritus salicylowy z apteczki HaRi i polał ranę. Chłopak wydał z siebie odgłos
bólu.
- Postrzelili go. –
powiedział porucznik – Trzeba wyjąć mu kulę bo inaczej nie przeżyje. Zrób to. –
rozkazał. Żołnierz mu w oczy. Widział w nich strach. Ogromny strach.
- Tak jest panie poruczniku –
odpowiedział roztrzęsionym głosem po czym wyjął z apteczki niewielkie
szczypczyki przypominające dużą pęsetę i trzęsącymi się rękami wsunął je w
ranę. Chłopak stłumił ręką krzyk bólu. Bardzo cierpiał. Kooki płakał. Wyjął mu
kulę i szybko zaszył ranę. Nie wiedział jak to się robi – działał intuicyjnie.
Obmył wszystko jeszcze raz i owinął w bandaż. Chłopak patrzył na niego
przerażony. Był blady i zimny. Stracił dużo krwi.
- Jung Kook? - powiedział
słabo chwytając go za zakrwawioną rękę
- Ne?
- Umrę.
- Nie umrzesz. Dasz radę!
Musisz dać! Jesteś silny. Rozumiesz?! MUSISZ DAĆ! – krzyknął spanikowany ciemnowłosy po
czym zaczął podnosić chłopaka. Trzej inni żołnierze pomogli mu i wzięli
go od roztrzęsionego chłopaka.
- Musimy go zanieść do
szpitala. Mogło wdać się zakażenie. – rozkazał porucznik – szybko wy trzej
biegniecie z nim do najbliższego szpitala. Powiedzcie, że został postrzelony,
ma wyjęty pocisk, rana została odkażona i zaszyta przez innego żołnierza.
Pośpieszcie się i uważajcie. Widzimy się tam gdzie było umówione.
- Tak jest panie poruczniku!
– odsalutował jeden z chłopaków trzymających YoonGiego
- Suga dasz radę! – krzyknął
Kookie przez łzy niemal że wiszcząc w panice i bólu
- Saranghae Jung Kook.
Mianhae – podniósł lekko głowę i odpowiedział ledwo słyszalnym głosem po czym
zamknął oczy a po jego policzku spłynęła łza. Jung Kook widział jak on
cierpiał. Bał się że go straci. Padł na kolana i zaczął płakać
- Wstawaj! Nie możemy
czekać! Nie mamy czasu! – rozkazywała mu przyjaciółka również zalana łzami
- Ale obiecaliśmy sobie!
Obiecaliśmy że przeżyjemy!
- I przeżyjecie!
- Nie uda się! To się nie uda
HaRi! Umrzemy wszyscy! Powybijają nas jak muchy! Po kolei. YoonGi był pierwszy,
na ciebie i na mnie też przyjdzie czas rozumiesz?!
- NIE ROZUMIEM! Mamy walczyć!
Jesteś żołnierzem! Nie poddasz się dla tego bo Suge postrzelili rozumiesz!? On
dojdzie do siebie i będzie cały i zdrowy! Tylko ty też musisz przeżyć żeby go
znów zobaczyć!
- Ale Jestem młody! Taki
młody! Nie potrafię nic! Nie potrafiłbym do nikogo strzelić! Nie zastrzeliłbym
więc zastrzeliliby mnie! Nie chcę już walczyć
- Chłopcze, twoja postawa jest
niegodna żołnierza! Masz natychmiast wstać i odgonić swoje negatywne myślenie.
Jesteś tu po to, żeby walczyć i przeżyjesz tak jak my tutaj wszyscy. Tylko
musisz wierzyć
- Tak jest… - powiedział nie
wierząc w to co mówił wojskowy – panie poruczniku… - po czym powoli wstał
ocierając łzy które cały czas płynęły mu z oczu, mimo że tego nie chciał. Szedł
i nasłuchiwał odgłosów gdzieś z oddali. Rozmowy, strzały, psy, krzyki. Bał się.
Myślał o chłopaku i o rodzinie. Nie wiedział o niej nic. Gdzie byli, co robili
i czy wogóle jeszcze byli… Nie wiedział nic.
Mini słowniczek
aniyo - nie (formal.) (informal - ani)
ne - tak
mianhae - przepraszam
saranghae - kocham cię
Kamsahabnida - dziękuję (formal.)
aish - jest to słowo które może być albo "Ah! ""Kurczę!" ( w przypadku kiedy nie jest ono skierowane bezpośrednio do jakiejś osoby) lub jako przekleństwo
~Sagi