Annyong!
Z racji tego, że parę dni temu mieliśmy święta dziś postanowiłyśmy dodać pierwszy rozdział świątecznego imagina. :) Autorką jest Sagiralla. Imagin został napisany przy wigilijnym stole więc powinien on jak najlepiej oddawać atmosferę świąt. Miłego czytania :)
ROZDZIAŁ 1.
24 grudnia. Kolejna Wigilia. Taka
sama jak zawsze – zalatana. Rodzina nerwowo krzątała się po domu szykując
wieczerzę. Nie miałaś humoru. Nie przepadałaś za świętami. Denerwował cię ten
pośpiech i nerwowa atmosfera czy aby na pewno wszystko jest idealnie. Ale przecież
święta nie polegają na tym! Święta to dzień który spędzamy w miłej, rodzinnej
atmosferze, a nie jak wszyscy uważają,
dzień wielkiego jedzenia. Nie lubiłaś jeść. Wigilia strasznie cię męczyła. Te
wszystkie babki, dziadki i ciotki które namawiały cię do zjedzenia czegoś
jeszcze mimo i ż umierałaś z przejedzenia.
Siedziałaś
przy choince pogrążona w marzeniach. Myślałaś o BTS. Zastanawiałaś się jak u
nich wyglądają święta. „Na pewno jest spokojniej. Bez tego stresu i bieganiny.”
rozmyślałaś. Jakiś czas temu wysłałaś do nich list. Napisałaś tam też swój
numer telefonu i adres mieszkania. Bardzo chciałaś ich poznać. Wiedziałaś, że
jest to prawie niemożliwe ale lubiłaś marzyć.
- _________! Chodź tutaj i przydaj się na coś! – zawołała
cię twoja mama. Głos dobiegał z kuchni. – Pomóż mi a nie tylko siedzisz
bezczynnie. – dokończyła kobieta. Bardzo niechętnie powróciłaś do realizmu i
powoli powlokłaś się do kuchni. - Znowu
myślałaś o BTS? - spytała cię.
Spojrzałaś na nią i lekko przytaknęłaś głową. Mama westchnęła ciężko i
powiedziała – Przecież wiesz, że to jest nie możliwe. Daj sobie w końcu z tym
spokój! Jesteś już na to za duża! – mówiła mama – Ogarnij się w końcu i krój te
warzywa na sałatkę! – krzyczała kobieta. Bardzo nie lubiła gdy odpływałaś w
marzeniach. Twierdziła, że to strata czasu. Nic jej nie odpowiedziałaś tylko
chwyciłaś ospale nóż i zaczęłaś ćwiartować warzywa na przyszłą sałatkę. Za
wszelką cenę starałaś się opanować nerwy żeby nie pogorszyć danej sytuacji
jeszcze bardziej. Niestety one były silniejsze od ciebie i nie dałaś rady. Z impetem
wbiłaś nóż w deskę do krojenia i krzyknęłaś:
- Nie mów tak! Nikt nie jest za stary na marzenia! A moje
marzenia są realne i nigdy z nich nie zrezygnuje! Nie zmusisz mnie do
tego! -
krzyczałaś. Byłaś bliska szału – Marzenia to jedyne czego nie możesz mi
odebrać! A chłopaki dają mi energię i siłę do życia i dążenia do swojego
dalszego celu! Ale ty nie potrafisz marzyć! Jesteś taka… - chwilę się
zastanowiłaś po czym krzyknęłaś – Ach! Szkoda mi na ciebie słów! – po tych
słowach wybiegłaś z kuchni strącając talerz który z hukiem rozbił się na
kuchennej posadzce. Wpadłaś do swojego pokoju i zaczęłaś płakać. Nienawidziłaś
kiedy mama przywracała cię do rzeczywistości. Tak bardzo kochałaś marzyć.
Wiedziałaś, że twoje marzenia są trudne do spełnienia ale wierzyłaś, że kiedyś
się spełnią. Ale kiedy do głowy przychodziły ci myśli, że być może nigdy ich
nie spotkasz, łzy płynęły ci jak groch.
Tak bardzo ich kochałaś.
Otworzyłaś
laptopa i włączyłaś YouTube. Po raz kolejny zabrałaś się do oglądania filmików
chłopaków które tak bardzo kochałaś. Zawsze poprawiały ci humor. Tak też było
tym razem. Filmiki bardzo cię wciągnęły i straciłaś poczucie czasu. Nagle do
rzeczywistości przywrócił cię dźwięk sms’a. Wstałaś z łóżka i wzięłaś telefon
leżący na biurku. Przez twoje roztargnienie telefon wyślizgnął ci się z ręki i
upadł na ziemię. Ukucnęłaś aby podnieść telefon. Gdy chwyciłaś go do ręki
pomyślałaś „Na pewno zbiłam szybkę.”. Odwróciłaś telefon i na szczęście szybka
była w takim stanie jak przedtem. Uruchomiłaś telefon który pod wpływem
wstrząsu wyłączył się. Gdy tylko telefon się włączył weszłaś w sms’y. Zdziwiłaś
się bo sms był od nieznanego tobie numeru. Rzadko kiedy dostawałaś sms’y od
numerów których nie znałaś. Treść sms’a również była zastanawiająca. ”Jesteś teraz
w domu?” przeczytałaś. Nie wiedziałaś o co chodzi. Nie miałaś pojęcia kto
mógłby chcieć ciebie odwiedzić. W Korei nie byłaś lubiana. Tutejsi
najprawdopodobniej nie rozumieli twoich polskich zwyczajów. Miałaś tylko jedną
przyjaciółkę ale ona wyjechała na całe święta. Kto więc mógł chcieć cię
odwiedzić w Wigilię? Zwykle nie
odpisywałaś na tego typu smsy ale tym razem byłaś tak ciekawa, że to zrobiłaś.
„Tak, jestem.” Odpowiedziałaś. Kusiło cię żeby zapytać kim ta osoba jest ale
stwierdziłaś, że to głupio zabrzmi.
Niecierpliwie czekałaś na
odpowiedź. Minuty mijały ale tajemniczy ktoś nie odpowiadał. Zaczęłaś
zastanawiać się czy to nie jest pomyłka albo głupi żart. Wyjrzałaś przez okno
ale w pobliżu nie było nikogo, kto wyglądał na osobę która mogłaby chcieć cię
odwiedzić. Odłożyłaś więc telefon i zaczęłaś dalej oglądać filmiki chłopaków,
ale twoją głowę cały czas zaprzątał dziwny sms. Nagle usłyszałaś odgłos
domofonu. Zerwałaś się na równe nogi i pobiegłaś do przedpokoju ślizgając się
na zakrętach. Gdy dobiegłaś do domofonu twoja mama właśnie o odkładała
wpuszczając gości.
- Kto to? – spytałaś niezbyt miłym tonem. Cały czas byłaś
zła na mamę.
- Jakiś Suga z kolegami. Mówili, że chcą coś od ciebie to
ich wpuściłam. - odpowiedziała ci mama.
Jej głos wydawał się być całkowicie obojętny. Chyba nie wiedziała o jakiego
Sugę chodzi. Ale ty wiedziałaś to bardzo dobrze. Patrzyłaś na nią okrągłymi
oczami na powierzchni których zbierały się łzy.
- Suga?! Ten Suga?! Jak to?! Ale jakim sposobem?! – zaczęłaś
chaotycznie wykrzykiwać niedokończone pytania. Nie czekając na odpowiedź
wybiegłaś na na klatkę z impetem zatrzaskując za sobą drzwi. Zbiegałaś po
schodach tak szybko jak tylko potrafiłaś. Nagle poślizgnęłaś się przejeżdżając
kilka schodków na piętach po czym z wielkim hukiem runęłaś na ziemię. Uderzyłaś
głową o twardą podłogę i mocno ci się w niej zakręciło. Przez chwilę nic nie
słyszałaś i nie wiedziałaś. Po chwili zaczęłaś dochodzić do siebie. Powoli
próbowałaś się podnieść gdy nagle zdałaś sobie sprawę z tego, że ktoś przed
tobą stoi. Wiedziałaś co to mogło oznaczać. Wzięłaś głęboki wdech i powoli
wypuściłaś powietrze ustami po czym powoli podniosłaś głowę. Nie mogłaś
uwierzyć w to co wiedziałaś. Przed tobą stał Jimin i sześciu pozostałych
chłopaków. Patrzyłaś na niech ogromnymi oczami. Nie wiedziałaś czy to aby na
pewno nie jest sen. Myślałaś, że może to wszystko dzieje się w wyniku twojego
silnego uderzenia głową o podłogę. „Po prostu masz zwidy.” Myślałaś. Gdy nagle
jeden z chłopaków odezwał się do ciebie. Wtedy zaczęłaś rozumieć, że tym razem
to nie jest fikcja.
- Annyeong haseyo. Czy to ty jesteś _______? – spytał ciebie
stojący na przedzie Jimin. Patrzyłaś na niego nieobecnym wzrokiem. W twojej
głowie krążyło milion myśli. Nie mogłaś uwierzyć w to, że jeszcze przed chwilą
twoja mama wmawiała ci, że nigdy ich nie spotkasz, a teraz oni wszyscy stali
przed tobą.
- J-je… - wyjąkałaś z trudem. Po czym poczułaś jak po
policzku spłynęły ci łzy.
- Nic ci się nie stało? – spytał podając ci rękę V.
Patrzyłaś na niego jakby był on czymś delikatnym i nie wiedziałaś czy aby na
pewno możesz złapać go za rękę. Chłopak dyskretnie uśmiechną się i skiną głową sygnalizując ci,
że naprawdę możesz się złapać za jego dłoń.
- Chyba nie… - powiedziałaś nieśmiale delikatnie łapiąc za dłoń
chłopaka. On podparł cię drugą ręką i delikatnie pociągnął do góry. Wstałaś i
popatrzyłaś na chłopaka cały czas nie wierząc w daną sytuację.
- Komłoyo. – powiedziałaś cicho. Chłopak delikatnie zabrał
z ciebie ręce ale tobie znów zakręciło się w głowie i zaczęłaś upadać. Na
szczęście Jin złapał cię w ostatnich chwili. Uśmiechną się do ciebie i
powiedział
- Może jednak usiądziesz… - poczułaś jak się czerwienisz.
Posłuchałaś się chłopaka i posusznie usiadłaś na schodku.
- Ale tak właściwie to skąd wy się tu znaleźliście? –
spytałaś zaciekawiona
- Więc to było tak… - zaczął tłumaczyć Rap Monster. – Jakiś
czas temu wysłałaś nam list. Pamiętasz? – zapytał uśmiechając się. Nic nie
odpowiedziałaś tylko skinęłaś głową odwzajemniając uśmiech. Byłaś niesamowicie
szczęśliwa bo myślałaś, że chłopaki nawet go nie przeczytają tylko odłożą go
tysiąca innych listów. - W tym liście
napisałaś, że nie lubisz świąt z twoją rodziną i jesteś bardzo ciekawa jak my
je spędzamy. – kontynuował Rap Mon – Pisałaś, że twoim największym marzeniem
jest poznać nas na żywo. Stwierdziliśmy, że skoro tak dużo dla ciebie znaczymy
to może warto byśmy cię odwiedzili. – tłumaczył. Patrzyłaś na chłopaka jak w
obrazek. Nie mogłaś uwierzyć w to co słyszysz.
- To niesamowite!
Jechaliście ponad 300 km
tylko po to, żeby spełnić moje marzenie? – spytałaś z niedowierzaniem.
- Dokładnie tak. – powiedział J-Hope szerokim uśmiechem. Po
twoich policzkach znów popłynęły łzy.
- Komołoyo! Jesteście wspaniali! – krzyczałaś – Nie siedźmy
na klatce schodowej. Chodźmy do mojego mieszkania. – proponowałaś chłopakom.
Oni zmieszani zaczęli patrzeć po sobie zakłopotanym wzrokiem.
- Bo wiesz… - zaczął cicho mówić Suga – Bo tak właściwie
to….
- Nie możecie zostać dłużej? – przerwałaś chłopakowi -
Rozumiem… - powiedziałaś smutno
- Bo tak właściwie to… - powtórzył wcześniejszą wypowiedź
Suga – Bo my chcemy zabrać cię ze sobą! – powiedział uśmiechając się chłopak. Twoje
oczy zaświeciły jak dwa brylanty. Uśmiechnęłaś się i rzuciłaś się dla chłopaka
na szyję.
- Dziękuję! Jesteście wspaniali! Dziękuję! Dziękuję! –
zaczęłaś wykrzykiwać ocierając coraz mocniej płynące łzy.
- To ty idź do domu się spakować a my poczekamy na ciebie w
busie. – zaproponował Jin – zostaniesz u nas do Nowego Roku
- Oczywiście jeśli
chcesz – przerwał koledze V. Byłaś bliska omdlenia. Za chwilę miałaś wyjechać
do domu BTS na święta i miałaś spędzić z nimi sylwestra.
- Jasne, że chcę! – krzyknęłaś rozemocjonowana – Już lecę!
Za piętnaście minut jestem powrotem! Czal czinae! - mówiłaś szybko biegnąc na górę.
Mini słowniczek:
Czal czinae! - trzymaj się!