piątek, 25 września 2015

Łzy honoru #3

Annyong haseyo!




Nareszcie! Nareszcie tego dokonałam! Nareszcie skończyłam ten scenariusz! Scenariusz, który... zmienił się poniekąd w książkę. Ne... Jakby nie patrzeć 54 strony a4, 18 rozdziałów... Troszeczkę się tym razem rozpisałam. ;) Ale nie będę już przeciągać tylko zapraszam do 3 części. :D





Łzy honoru #3



Przyjaciele biegli przez miasto do wskazanej im przez oficera galerii. Kilkukrotnie unikali strzelaniny. Chciali uratować każdego rannego, ale było to niewykonalne.
- HaRi, już blisko. – powiedział motywując wyczerpaną przyjaciółkę – Wiem, że jest cieżko, ale zaraz powiedzą nam co mamy robić. Będziemy mieli wsparcie. Będzie lżej.
- Wiem. – powiedziała dziewczyna po czym przyspieszyła.
  
           Gdy przyjaciele dobiegli pod galerię zaczęli się rozglądać za owym oficerem.
- To może on. – powiedziała HaRi wskazując na żołnierza
- Molla. Zapytajmy się. – odpowiedział  i podeszłaś do mężczyzny
- Oficer Joen SangLi? – zapytała mężczyznę jego przyjaciółka
- Tak jest. –odpowoedział jej żołnierz
- Jesteśmy gotowi do pomocy. – tłumaczył Kook – Przysłał nas tu oficer którego spotkaliśmy pod SOPA. Powiedział, że pan powie nam co mamy robić.
- Ah ne. – powiedział mężczyzna – Chodźcie za mną. – rozkazał i ruszył w przeciwnym kierunku. Wszyscy zaszli do małej budki.
- Więc tak… - powiedział mężczyzna rozkładając na podłodze plan miasta – Tu jest jedna z brygad. To grupa młodzieży którą dowodzi porucznik Park SoenHi. Brakuje im ludzi. Tam pójdziecie, ale będą tam oni tylko do godziny 16:00. Potem mogą się przemieścić. Nie macie dużo czasu.  – powiedział po czym sięgną do metalowej szafki i wyją z niej nieduży pistolet – To będzie twoja broń. Nie musisz walczyć, ale musisz się bronić. – powiedział podając go przerażonej dziewczynie  -  Nie wiem czy jesteście świadomi ale to co się teraz dzieje do dopiero przedsmak dalszych działań. Będzie źle. Aniyo. Będzie bardzo źle. – powiedział z wielką powagą oficer po czym wstał i wyszedł z budki. Dziewczyna  schowała do apteczek broń i postąpiła tak samo.
- Kamsahanida – chłopak powiedział mężczyźnie
- Nie dziękuj. Od tego jestem. – powiedział – Życzę wam powodzenia. Uważajcie na siebie.
- Obiecujemy. – powiedział po czym razem z HaRi ruszył w wyznaczonym wam kierunku. Było to stosunkowo daleko. Mieli mało czasu więc kiedy tylko mieli siłę, biegli.
  
          Po półtorej godziny biegu dotarli na miejsce.
- Annyong haseyo. – powiedział Kook podchodząc do żołnierza – Porucznik Park SoenHi?
- Tak jest. – odsalutował podobnie jak poprzedni
- Oficer Joen SangLi nas tu przysłał. Jesteśmy gotowi do pomocy. – tłumaczył. Mężczyzna rozejrzał się na boki i zagestykulował im żeby poszli za nim. Zaprowadził ich na niedużą polankę na której był rozbity obóz.
- To są oni. – powiedział – Miłe dzieciaki. Dogadacie się. – powiedział po czym zawrócił się i poszedł powrotem. Kookie rozejżał się po polanie. Widział tam kilka osób ze szkoły. Nie znał ich dobrze ale poznawał z widzenia.
- AAA! – krzyknął nagle gdy poczuł, że czyjeś dłonie zaciskają się na jego szyi. Był pewnien, że już po nim. Że to ostatnie sekundy jego życia. Że umiera.
- Porwę cię i zabiję! – powiedział ktoś stojący za nim. Chłopak odetchnął z ulgą. To był głos YoonGiego.
- Babo! Ja cię kiedyś zabiję! – krzyknął po czym przytulił przyjaciela – Chciałeś żebym zszedł na zawał! – krzyczał - Szukałem cię! – chłopak uśmiechną się
- Ja ciebie też. Biegłem za wami ale was zgubiłem. – tłumaczył. Nagle spostrzegawczy Kookie zobaczył na łydce chłopaka zakrwawiony bandaż.
- Co ci się stało?! – zapytał troskliwie
- Nic takiego… - powiedział chłopak cofając nogę
- Postrzelili cię? Nie oszukuj mnie!
- Ye… - powiedział chłopak – Ale nic wielkiego mi się nie stało. To tylko łydka. – powiedział uśmiechając się
- Ty łamago! Wiedziałam, że tak będzie! – powiedział wysportowany tancerz, bo tak, Jung Kook był dobrym tancerzem, śmiejąc się, ale tak naprawdę w duszy bardzo się o niego martwił – Zostawić cię na chwilę… - cała trójka śmiała się. Po chwili dołączyłyli do reszty. Było tu spokojnie. Wszyscy śpiewali zgromadzeni wokół niedużego ogniska. Atmosfera przypominała Kookiemu tą, przedstawianą w wojennych filmach tylko, że tym razem to wszystko działo się naprawdę.


- Baczność! – wydał rozkaz porucznik. W jednej sekundzie wszyscy stanęli na baczność  w szeregu – Spocznij! Nikogo to nie było? – zapytał
- Nie. – odpowiedział wartownik
- Nie panie poruczniku! – krzyknął na chłopaka żołnierz
- Nie panie poruczniku! – powtórzył chłopak
- Tak macie się zwracać. Co wojsko a nie spotkanie towarzyskie!
- Tak jest panie poruczniku! – HaRi zasalutowała posłusznie
- Jest już późno. Zostajemy tu na noc. Wy dwaj – powiedział wskazując na Kookiego i Sugę – pełnicie wartę przez pierwszą część nocy, a wy przez drugą. – rozkazał – Pobudka 5:30 i niech mi tylko któryś się o minutę spóźni to będzie miał taką karę, że do końca życia nie zapomni! Dobranoc! – powiedział po czym zrobił zwrot i odszedł. Wszyscy rozeszli się po kontach układając się do snu.
- Tylko uważajcie na siebie proszę. – powiedziała HaRi przytulając przyjaciół na pożegnanie
- Śpij i o nic się nie martw. Będzie dobrze. – powiedział Jung Kook po przyjaciółki
- O ciebie to się nie martwię tylko o tego połamańca. – powiedziała wskazując na Sugę ze śmiechem
- Już ja się nim zaopiekuję. – powiedział chłopak puszczając do chłopaka oczko
- Araso. Idźcie już. – powiedziała HaRi

              Kook stał z YoonGim na warcie w całkowitym milczeniu. Co jakiś czas dyskretnie zerkał na chłopaka. Był on niesamowicie przystojny. Księżyc oświetlał jego jasną, alabastrową cerę. Widział w jego czarnych oczach wielką powagę. Nie mógł uwierzyć, że ten niezdara był teraz żołnierzem. Strasznie się o niego bał. Był gotowy nie odstępować go, ani na krok, ale wiedział, że jest tu aby pomagać wszystkim a nie jednemu człowiekowi.
- Piękna noc… - powiedział Suga podchodząc do przyjaciela
- Ne. Niebo jest takie rozgwieżdżone. – powiedział lekko zakłopotany. Nie wiedział czemu nigdy nie czuł się taki zawstydzony przy YoonGim. Zawsze śmiali się razem, ale teraz chyba coś zrozumiał – Fajne, że mamy razem wartę.
- Oh tak…. – powiedział chłopak. Wyglądał na zamyślonego.
- O czym myślisz? – zapytał go ciemnowłosy. Chłopak przeniósł wzrok na niego i ciężko westchną
- O tym jaki jesteś idealny. – powiedział. oczy chłopaka otworzyły się tak szeroko jak tylko mogły. Wiedział, że nie był ostatnim zerem jeśli o wygląd chodzi, ale żeby tak od razu idealny?
- Ka-kamsahae
- Znamy się tyle lat… Nie chciałabym, żeby coś się stało. Aish ta cholerna wojna! – krzyknął sfrustrowany. Naprawdę bardzo się martwił
- Przestań. – powiedział łapiąc chłopaka za obie dłonie – Tak jest i koniec. Będzie dobrze. Nikt, nikogo nie straci! Skończymy tę wojnę  w takim stanie w jakim zaczęliśmy! Razem! Cała nasza trójka i ich rodziny. – krzyczał na chłopaka i nawet nie wiedzą kiedy przysunął się bardzo blisko jego twarzy
- Jung Kook?
- Ne?
- A co zrobisz, kiedy powiem, że chcę być z tobą na zawsze? – zapytał niepewnie
- Przecież ja to bardzo dobrze wiem! – powiedział uśmiechając się
- Ale, nie jako przyjaciel. – jego oczy otworzyły się szeroko. Jeszcze szerzej niż poprzednio. Patrzył na chłopaka. Podziwiał siego wspaniałe rysy twarzy. Powoli położył dłonie na jego twarzy i przysunął do siebie łącząc ich usta w pocałunku. Namiętnym i długim pocałunku.
- Na zawsze? – zapytałaś po skończonym pocałunku

- Na zawsze. – powiedział chłopak




 mini słowniczek :

 aniyo - nie
babo - idiota
ne/ye - tak
araso - dobrze, rozumiem
Kamsahabnida - dziękuję (formal.)
annyong haseyo - dzień dobry (formal.)
aish - jest to słowo które może być albo "Ah! ""Kurczę!" ( w przypadku kiedy nie jest ono skierowane bezpośrednio do jakiejś osoby) lub jako przekleństwo

~ Sagi

poniedziałek, 21 września 2015

Łzy honoru #2

안녕하세요! 




Znów po długiej przerwie spowodowanej jak się pewnie można łatwo domyśleć nauką powracam z kolejną częścią straszliwie długiego scenariusza - Łzy honoru. Przepraszam, że tyle czasu trzymałam Was w niepewności ale teraz będę sie starała dodawać co 2-3 dni bo mam już napisane 33 strony A4 tylko kwestia opublikowania. Soooo.... Miłego czytania :)





Łzy Honoru #2


- Zaczęło się! – krzyknął ktoś na korytarzu – Zaatakowali! – w klasie wybuchła panika. Wszyscy krzyczeli nie wiedząc co mają zrobić. Do ostatniej chwili mieli nadzieję, że jednak najeźdźcy się wycofają.
- Proszę zachowajcie spokój! – uspokajała nauczycielka. Niestety, starsza kobieta nie miała wystarczająco donośnego głosu żeby przekrzyczeć spanikowanych nastolatków. Kookie, jako ten odważny postanowił  pomóc kobiecie. Wszedł na nauczycielskie biurko i krzyknę
- LUDZIE! OGARNIJCIE SIĘ! NIE JESTEŚCIE JUŻ DZIEĆMI! BIERZCIE SIĘ W GARŚĆ I IDŹCIE WALCZYĆ O HONOR!– w sali zapanowała cisza. Wszyscy wpatrzeni w chłopaka oczami pełnymi przerażenia powoli zaczęli spuszczać wzrok i brać swoje rzeczy. Krokiem pełnym strachu i obawy, jeden po drugim zaczęli wychodzić z Sali lekcyjnej. On również zeskoczył z biurka lądując na podłodze bez najmniejszego zawahania i chwycił HaRi za rękę sygnalizując, żeby i ona wyszła. On szedł za nią, a za ciemnowłosym szedł YoonGi.
            Na korytarzu było głośno i tłoczno. Wszyscy krzątali się nie wiedząc co mają robić. Wiedzieli, że prędzej czy później muszą opuścić szkołę, ale jednocześnie wszyscy bardzo się bali. Sytuacja bardzo wszystkich zaskoczyła. Nigdy wcześniej nie było problemów z sąsiadami. Nagle, z dnia na dzień postanowili zaatakować. Nikt nie wiedział co było tego powodem. Nastolatek szedł przez szkołę pogrążony w myślach. Myślał  o rodzicach. Gdzie są i co robią. Bał się.
- Gdzie idziemy? – zapytała HaRi podążająca za nim krok w krok
- Jak to gdzie?! – zapytał retorycznie – Walczyć.
- Nie poczekamy? – zapytała drżącym wzrokiem
- Na co?! – krzyknął pytająco – Na co ty chcesz tu czekać?! Aż będzie za późno?! Aż żołnierze zbombardują budynek?! – krzyczał zły na głupotę przyjaciółki – Oni nie są głupi! Zawsze najpierw atakują budynki gdzie są duże skupiska ludzi. Szkoły, biurowce… Chcesz umrzeć?! Chcesz umrzeć bez walki?!
- Aniyo… - powiedziała smutno. W jej głosie było pełno, żalu. Była dla chłopaka jak siostra. Chłopak chciał pokazać, że on nie boi się o nic. Że nie boi się  wyjść i walczyć. Że dla niego liczy się honor i dobro narodu a nie jego życie. Walczył ze sobą, ale ostatecznie nie dał rady. Stanął i odwrócił się do dziewczyny. Spojrzał jej w oczy i przytulił. Czuł jak na jego mundurku zaciskają się jej delikatne dłonie. Martwił się o nią. Była jemu bardzo bliska i bał się ją stracić. Przeciez to takie delikatne stworzenie.
- Musimy. – szepnął – HaRi nie mamy innego wyjścia. Zobaczysz, że wszystko się dobrze skończy. Za chwilę będziesz siedzieć szczęśliwa w domu razem z rodziną. – pocieszał  ją oszukując samego siebie. Dziewczyna wymusiła delikatny uśmiech. On również to zrobił i stanowczym krokiem wyszli ze szkoły. Na zewnątrz było jeszcze większe zamieszanie niż w szkole. Wszędzie biegali ludzie. Wielu z nich to żołnierze. Jung Kook szedł  z przyjaciółką i rozglądał się. Udawał, ze wypatruje miejsca gdzie będą potrzebni, ale tak naprawdę wypatrywał YoonGiego. Martwił  się o niego. Wiedział, że to mądry chłopak, ale straszna z niego niezdara. Nie chciał  go stracić. Postanowił jednak, że nie może zajmować sobie głowy chłopakiem, a musi skupić się na tym co dzieje się wokół niego.
- Przepraszam. – powiedział  podchodząc do żołnierza – Jeśtmy uczeniami SOPA*. Jesteśmy gotowy pomóc. Co mamy robić? – zapytał
- Idźcie pod centrum handlowe. Tam powinien być oficer Joen Sang Li. – tłumaczył – On pokieruje was dalej.
- Kamsahabnida. – podziękował wciąż przerażony Kook
- Tylko uważajcie na siebie. – krzyknął się żołnierz gdy przyjaciele odchodzili


            Idąc ulicą chłopak cały czas słyszał strzały. Przyprawiały go one o dreszcze. Wiedział, że są one kierowane w czyjąś stronę. Być może za każdym z nich, ktoś tracił życie. Czasami było słychać głośny huk. Nie wiedział co to jest. Może wybuch? Bał się. Wiedział, że zaraz możesz nie mieć ratunku. Zaraz może być…
- Uważaj! – krzyknął ktoś i rzucił się na niego i idącą obok HaRi przewracając ich na ziemie. Dzięki temu przyjaciele wylądowali schowani za niedużym kontenerem. Po chwili Kookie usłyszał serię strzałów. Głosy ludzi. Nie był to Koreański Południowy. Potem krzyki. Płacz. Oddychał  ciężko. Wiedział, że zaraz wszystko może się skończyć. Lada chwila, ktoś może zajrzeć za kontener a wtedy nie będzie dla nich szans.
            Po chwili wszystko ucichło. Ciastek słyszał dźwięk oddalających się kroków. Strach zaczął odchodzić.
- Już możemy wstać. – powiedział chłopak powoli zsuwając się z dwójki przyjaciół.  Jung Kook nie znał go wcześniej. Odwrócił się żeby Zobaczyć kim jest ich wybawca. Oniemiał. Był to chłopak o ciemnobrązowych włosach. Twarz miał drobną. Był bardzo przystojny. Kookie patrzył mu prosto w oczy. Chłopak również znieruchomiał.
- Kamsahabnida. – przerwała ich rozmowę wzrokiem HaRi. Chłopak oderwał wzrok od Kooka i przeniósł go na jego przyjaciółkę. – Uratowałeś nam życie.
- Nie ma za co. – powiedział – Taka moja rola. Jesteśmy armią. Musimy sobie pomagać. – powiedział rzucając do ciemnowłosego lekki uśmiech. On patrzył  na chłopaka i ciężko oddychał
- Czekaj! – krzyknął obudzony z transu – Jesteś ranny. – ukucnął i złapał chłopaka za krwawiącą rękę. HaRi w jednej chwili sięgnęła do apteczki i wyjęła spirytus salicylowy i bandaż
- Zostaw. – powiedział krótko chłopak powstrzymując ich od opatrzenia rany – To nic takiego. Później to ci się bardziej przyda. – powiedział z lekkim uśmiechem po czym ostrożnie się podniósł. Kiedy już był pewien, że nie widać zagrożenia podał HaRi a następnie Kookiemu rękę i pomógł się podnieść. Cała  trójka stała jak wryta. Na ulicy roiło się od krwi i ciał ludzi. HaRi bezwładnie opadła na ziemie wybuchając płaczem
- Czemu to się dzieje?! Ja tego nie zniosę! – krzyczała przez łzy – Ja chcę żyć!
- Uspokój się! – krzyknął chłopak na swoją przyjaciółkę – Nie płacz tylko wstawaj! – powiedział podając jej rękę – Jesteś sanitariuszką, musisz pomagać! – pomógł jej wstać.
- Tu już nic nie zdziałacie ale idźcie pomagać dalej. – powiedział nieznajomy chłopak po czym wybiegł zza kontenera
- Ale poczekaj! Kajima! – krzyknął Jung Kook za chłopakiem. Nie chciał aby odszedł. Nie myślał o YoonGim który przez tyle lat tak bardzo mu imponował. Teraz liczył się tylko on.
- Wy macie swoje zajęcia ja swoje. – powiedział – Mianhabnida – odwrócił się i pobiegł dalej. Do ciemnych oczu znów napłynęły mu łzy

- Kayo! – rozkazał przyjaciółce po czym stanowczym krokiem opuścili kryjówkę. HaRi mniej odważnie podążyła za Kookim. Szli, mijając zakrwawione ciała. Byli to dorośli i dzieci. Chciało im się płakać kiedy widział kilkuletnie poległe dzieci trzymające w ręku nieduży nóż. Było to dla nich nie do pojęcia. Jung Kook jeszcze rano szedł sobie jak co dzień do szkoły, martwiąc się kartkówką z matematyki, a chwilę później musiał walczyć. Nie potrafił tego pojąć, a przecież wiedział, że to dopiero początek.




Mini słowniczek:

aniyo - nie 
kayo - chodźmy 
kajima - nie odchodź
mianhabnida - przepraszam (formal.)
kamsahabnida - dziękuję (formal.)
*SOPA - School Of Performing Arts Seul

Wyniki wyszukiwania



감사합니다
~사기

niedziela, 6 września 2015

Łzy honoru #1

Annyong!




 Dzisiaj mam dla was kolejny imagin - Łzy honoru. Tym razem trochę zaszalałam i puściłam wodze wyobraźni ponieważ akcja dzieje się na wojnie. Jest to mój pierwszy paring  YoonKook. Dodatkowo występuje jeszcze TaeHyung i ich przyjaciółka Ha Ri. Imagin będzie dłuuugi~ Jak bardzo tego nie wiem bo cały czas jest w trakcie pisania i mam nadzieję, że się go będzie dobrze czytało :) 




Łzy honoru #1



- Kookie pośpiesz się bo się spóźnimy! – krzyknęła do chłopaka HaRi – jego przyjaciółka od zawsze. Dziś, jak co dzień chłopak szedł z nią do szkoły, ale tym razem  wyjątkowo nie miał humoru. Nic mu się nie chciało. Czuł, że to będzie nie fajny dzień. Od rana nic mu się nie udawało. Gdy tylko wstał, zrzucił z szafki nocnej ramkę ze zdjęciem, tłukąc w niej szybkę. Chwilę później wychodząc z pokoju uderzył  palcem u stopy  o róg szafki. Przy śniadaniu rozlał mleko i przed samym wyjściem do szkoły przypomniał sobie o kartkówce z matematyki, na którą nic nie umie. Natomiast HaRi miała wręcz przeciwny nastrój – była wyjątkowo radosna. Chodziła podskakując jak mała dziewczynka. Cały czas śmiała się i uśmiechała.
-  Przecież idę… - odpowiedział jej ponuro
- A gdzie twój dobry humor? Zapomniałeś zabrać go z domu? – zapytała
- Oh HaRi, naprawdę nie mam ochoty na żarty. – powiedział przyjaciółce na odczepnego ignorując to, że dziewczyna naprawdę się o niego martwi.
- Oj no weź…! – powiedziała Ha robiąc urocze aegyo. Zignorował to, mimo iż dziewczyna była w tym naprawdę dobra. HaRi nie chciała być ignorowana szybko więc wpadła na pewien pomysł. Zaszła mu drogę i stanęła jak wryta robiąc kolejne urocze aegyo.
- Miso. –powiedziała. Nie mógł  jej nie ulec – była zbyt urocza. Mimowolnie na twarzy Ciastka pojawił się lekki uśmiech. – No, tak lepiej! – powiedziała zadowolona z siebie Ha. Obydwaj się zaśmiali po czym dziewczyna złapała go za rękę i pociągnęła, sygnalizując żeby szedł szybciej – Naprawdę zaraz się spóźnimy!
- Oj tam przestań! – powiedział  niechętny do nauki chłopak– Czemu ty zawsze musisz być taka punktualna?
- Ty mi lepiej powiedz czemu zawsze musisz się spóźniać? – odpowiedziała na pytanie pytaniem
- Nie zawsze…
- Mhm… - powiedziała dziewczyna złowieszczo. On zasadził jej symbolicznego kopniaka żeby się od niego odczepiła. HaRi była niesamowita. Nawet w najgorszy dzień potrafiła poprawić mu humor. Jednak chłopak nigdy nic do niej nie czuł. Nie wiedział czemu. Zawsze była dla niego tylko bliską przyjaciółką. Nigdy nie myślał o niej jako o swojej dziewczynie. Mieli relacje rodzeństwa.


- I co? Wcale się nie spóźniłyśmy! – powiedział do przyjaciółki przed bramą szkoły.
- Nie… - odpowiedziała – Ale prawie. – dokończyła po czym obaj się zaśmieli. Pierwsza lekcja którą mieli to była matematyka. Ta nieszczęsna matematyka której nie potrafił pojąć. I do tego ta kartkówka. Kookie był naprawdę dobrym uczniem, co tłumaczyło to, że był w rankingu 10 najlepszych drugoklasistów w szkole elitarnej. Co prawda ranking ten zamykało właśnie jego nazwisko, ale jednak było ono tam, co było dla niego wielkim wyróżnieniem. Każdy chciał się znaleźć na tej liście. Ale dzisiaj ta matematyka i ta kartkówka. Przez niepowodzenie chłopak mógł wypaść z „rankingu szczęśliwców i chluby szkoły”.
- Nie żebym jej źle życzył – zaczął mówić – Ale pani Song Hyo Bin mogłoby dzisiaj nie być…
- Czemu? – zapytała zdziwiona – Matematyka to najlepszy przedmiot! – powiedziała jego przyjaciółka – mat-fiz. On był raczej  humanistą-językowcem i w kwestii nauki nie mogli znaleźć u siebie porozumienia. Ale dużym plusem było to, że HaRi odrabiała lekcje z przedmiotów ścisłych a chłopak z pozostałych. Dzięki temu mialio połowę mniej pracy domowej.

Gdy przyjaciele weszli do szkoły bardzo się zdziwili. Zawsze gwarna i tłoczna, teraz cicha i pusta. Nawet podczas lekcji było tu głośniej niż teraz. Ani żywej duszy. Jung Kook spojżał na telefon, do dzwonka zostało siedem minut, nie byli więc spóźnieni. Ani on ani Ha nic nie mówil. Obydwaj nie mieli pojęcia co się dzieje. Szli do szafek w milczeniu. Gdy tam doszli ku ich szczęściu w korytarzu ukazała się postać chłopaka.
- YoonGi?! – krzyknął Kookie. Nie wiedzieć czemu owy blondyn niesamowicie mu imponował. Lubił na niego patrzeć. Może i nie był najlepszy w kwestii nauki bo on też zamykał listę, ale była to lista wszystkich uczniów w szkole.  Chłopak odwrócił się i pomachał im ręką po czym szybko podbiegł.
- Annyong! Suga co tu się dzieje?! – spytała chłopaka HaRi używając jego pseudonimu – Gdzie są wszyscy?
- Nie ważne. – rzucił z wielką powagą. W jego oczach malowało się przerażenie – Nie rozbierajcie się tylko chodźcie bo cała klasa a was czeka.
- Ale o co chodzi?! – zapytał  przyjaciela
- Jest jakaś poważna sprawa.
- Ale jaka?! – krzykął
- Nie wiem! Pośpiesz się to może zaraz się dowiemy! – poganiał go chłopak. Ciastek zamknął szafkę i ciągną HaRi za rękę. W pełnym przerażeniu poszl za chłopakiem do klasy. Suga wziął głęboki wdech i zapukał.
- Proszę wejść. – rozległ się głos pani Song Hyo Bin. Blondyn otworzył drzwi po czym osłupiał. Jung Kook szybko przesunął chłopaka z przejścia wiedząc, że coś jest nie tak i wpadł do klasy ciągnąc za sobą HaRi. Gdy tylko zobaczył resztę ludzi, stanął jak wryty. Ha również. Cała klasa stała w pełnym uzbrojeniu wojskowym z przepaskami z Koreańską flagą na prawych rękach. Chłopacy trzymali broń a dziewczyny nie duże torby z narysowanymi krzyżykami. Można było się domyśleć, że są to apteczki.
- Mogę wiedzieć co to ma znaczyć?! – krzyknął YoonGi obudzony z transu
- Wojsko Korei Północnej przekroczyło granicę. Są już nie daleko. Chcą walczyć. – powiedziała z udawanym spokojem nauczycielka
- Co proszę?! – krzyknął Suga – Pani sobie jaja robi?! – normalnie nauczycielka zganiła by go za słownictwo ale tym razem miała ważniejsze sprawy na głowie.
- Nie. Mówię szczerą prawdę. – odpowiedziała kobieta
- Będziemy walczyć? – zapytał Kookie przerażony tą sytuacją
- Musimy. Wszyscy będą. Nawet najmłodsi. – tłumaczyła
- Ale ja nie potrafię! – krzyknęła HaRi wylewając z siebie potok łez – Ja nie potrafie! Ja nie chcę! Ja jestem jeszcze zbyt młoda! – krzyczała w panice. Suga i jego kolega NamSong złapali ją za ręce i przygwoździli do ściany a Ciastek przed nią mrożąc ją wzrokiem. Dziewczyna umilkła oddychając ciężko.
- Posłuchaj, nikt z nas nie umie. – tłumaczył z niesamowitą powagą w głosie – Ale jest taka sytuacja, że nie mamy wyjścia. – mówił ledwo co powstrzymując łzy strachu po czy odwrócił się od Ha i wziął z biurka nauczycielskiego broń, apteczkę i przepaskę którą od razu założył na rękę. – Ja jestem po operacji. Nie mogę biegać ani się męczyć a też muszę – powiedział do HaRi podając jej apteczkę i drugą przepaskę.
- W torbie macie nóż. – powiedziała nauczycielka – Na wszelki wypadek. Możecie go używać, ale uważajcie. – nagle w Sali rozległ się huk.
- SangSe zemdlała! – krzyknęła HaRi
- To przez emocje. – powiedziała nauczycielka - Szybko, ocućcie ją.– rozkazała po czym trzy dziewczyny obudziły koleżankę. Jeon Jung Kook stał jak wryty. Nie wiedział co masz zrobić. Bał się ale miał silną osobowość i nie chciał tego pokazywać. Próbował to sobie wyobrazić ale nie potrafił. „Ja na wojnie? Nie potrafię!” myślał. Miał dopiero 18 lat a musiał walczyć za Koreę. Kochał ten kraj i czuł, że jest gotowy zginąć za ojczyznę. Jednak bardzo się tego bał.  Nagle z głębokich rozmyśleń wyrwało go coś dziwnego. Po ciele przeszedł go dreszcz. Spojrzałaś na swoją dłoń którą obejmowała jakaś inna dłoń. Spojrzałaś w górę. To była dłoń Sugi.
- YoonGi! – krzyknął – Co ty do cholery wyrabiasz! Puść mnie!
- Ale kiedy jak się boję… - powiedział. Ciemnowłosy popatrzył na chłopaka błagalnie. Chwycił go za drugą dłoń i patrząc prosto w oczy powiedział.
- Ja też się boję. Każdy się boi. Ale bądź silny a zobaczysz że wszystko dobrze się skończy. – tłumaczył zaciskając usta i z trudem powstrzymując łzy. Chłopak spuścił wzrok na podłogę i wyswobodził dłonie Ciastka z uścisku. Nagle przypomniał sobie o rodzicach. Szybko chwycił za telefon i wybrał numer mamy. Jednak po chwili znieruchomiał. „Wszystkie linie zostały zablokowane z powodu przeciążenia” usłyszał w telefonie. Bezwładnie upadł na ziemię i wybuchnął płaczem. Wiedział, że nie ma możliwości usłyszenia się z rodzicami. A był z nimi bardzo blisko. Niesamowicie blisko.
- Co ci się stało?! – zapytała HaRi siadając obok Kookiego i obejmując go jedną ręką – Przecież miałyśmy być silne!
- Linie są zablokowane. – powiedział przez łzy. Chłopak szybko zobaczył, że w oczach przyjaciółki również zbierają się łzy.

- Zobaczycie się. – powiedziała trzymając oppę za rękę – Już niedługo się zobaczycie. – pocieszała go ale po jego policzkach wciąż spływały duże łzy. Nagle ciszę jaka panowała w szkole przerwał ogromny huk.


Kansahabnida 

~Sagi