Dziś kolejna część tego imagina. Dziś zaczyna się bardzo smutno ale jak się skończy..?
4. Jedna chwila
- Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz. – te słowa
przepełniły twoją głowę. Nie wierzyłaś w to co się działo. Siedziałaś na
pogrzebie swojego appa. Swojego kochanego appa. Taty który był dla nie tylko
ojcem ale i przyjacielem. A teraz patrzyłaś jak jego trumna zakopywana była w
ziemi. Płakałaś wielkimi, słonymi potokami łez. Nie miałaś siły na nic. Ledwo
utrzymywałaś pozycję siedzącą na wózku ale wiedziałaś, że nie możesz dać po
sobie znać, że tak źle się czujesz. Zabrali by cie wtedy do szpitala i nie mogłabyś
być na dalszej części pogrzebu. Tak samo jak twoja omma której dziś nie było.
Nie widziałaś się z nią od czasu jej wyjazdu do Anglii.
- Tak mi przykro. – powiedział przez łzy Tae który
dyskretnie dotykał swoją dłonią twojej dłoni. Chciał mieć z tobą chociaż
najmniejszy kontakt.
- Nie płacz. Przecież go nie znałeś. – powiedziałaś do
chłopaka
- Ale kiedy to tak bardzo boli.
- Co takiego? – zapytałaś nie rozumiejąc – Przecież to był
nieznany ci człowiek. To mój Appa a dla ciebie nikt.
- Ale tak bardzo boli mnie to kiedy patrzę jak ty cierpisz.
– powiedział po czym po jego policzku spłynęła jeszcze większa łza – Wiem jak
bardzo go kochałaś. Domyślam się, że był dobrym człowiekiem.
- Bardzo dobrym – poprawiłaś chłopaka
- Próbuję go sobie wyobrazić. Wtedy widzę przy nim ciebie.
Uśmiechniętą i pełną życia. – tłumaczył – A potem, gdy powracam do
rzeczywistości czuję się tak jak gdybym dostał cios nożem w serce. – po tych
słowach w milczeniu spuściłaś wzrok w podłogę zaciskając usta, po to aby
powstrzymać się od głośnego krzyku rozpaczy.
- Jesteś silna. – powiedział Suga podchodząc do ciebie i
przykucając
- Czemu tak sądzisz? – zapytałaś nie pojmując tego co mówił
starszy hyung
- Bo nie rzucasz się w panice i żalu. – wytłumaczył – Po
prostu płaczesz. Wszyscy płaczemy. Ale łzy to rzecz ludzka. To czynność która
pokazuje, że serce nie wyschło. – powiedział chwytając twoją rękę i kładąc na
swoim sercu. Po chwili przy tobie pojawiła się reszta zespołu. Popatrzyłaś na
nich. Wyglądali strasznie. Ich twarze pokryte były smutkiem, żalem, a w oczach miel pełno łez.
- Jesteście wspaniali – powiedziałaś unosząc na nich wzrok.
– Dzięki wam mogę mieć choć trochę
szczęścia. – powiedziałaś po czym wzięłaś za rękę siedzącego obok TaeHyunga i
przykucniętego przed tobą YoonGiego – Dajecie mi siłę, radość i … - zatrzymałaś
się patrząc na swojego oppa po czym dokończyłaś –…i miłość. Miłość której tak
bardzo teraz potrzebuję.
- A ty nam dajesz ostoję. – odpowiedział Jin – Nam też jest trudno. Tak naprawdę,
byliśmy pewni, że nasz zespół zmniejszy się o jednego członka. – powiedział z
bólem najstarszy
- Czemu?
- Jimin miał tylko dziesięć procent na to, że przeżyje. –
powiedział po czym z jego szklistych oczu znów popłynęły łzy. Stojący obok
Kooki przytulił go pocieszając i zaczął kontynuować jego wypowiedź
- Może to jest straszne ale byliśmy gotowi na to, że Jimin
odejdzie. Było to straszne ale… - chłopak spuścił wzrok w podłogę zawstydzony
swoim zachowaniem –…ale zwątpiliśmy.
- Zachowaliśmy się jak idioci! – krzyknął zły na siebie i
kolegów HoSeok
- Nie prawda! – skrytykowałaś wypowiedź kolegi – To
normalne. Kazdy by tak zareagował.
- Pogodziliśmy się ze śmiercią przyjaciela zamiast walczyć!
- Jak mogliście walczyć?! Ze śmiercią byście nie wygrali!
- Ale mogliśmy się chociaż nie poddawać. – kłócił się J-Hope
- Ej, to się nie liczy! – powiedział Rap Mon – Jimin się
obudził! Jest zdrowy! Więc do cholery jasnej nie kłóćcie się o jego śmierć! –
zganił wasze zachowanie lider. Oboje spuściliście wzrok. Wstydziliście się za
siebie.
- Mianhabnida… - przeprosiłaś
- Nie. To ja muszę przeprosić, bo to ja zacząłem. –
powiedział honorowo YoonGi
- Wracajmy już. – powiedział V powoli podnosząc się z ławki
– Nie możesz tak długo przebywać poza szpitalem. – zatroszczył się o ciebie
twój oppa
- Może nie umrę… - dodałaś z nutą żartu – A nawet jeśli, to
Jestem już na cmentarzu to od razu będziecie mogli mnie pochować. – po tych
słowach wszyscy się zaśmiali. Podziwiali cie za to, że mimo iż byłaś na
pogrzebie ojca, miałaś siłę aby żartować.
Przy drzwiach szpitala J-Hope
powiedział
- Idź sama. My wrócimy za trzy godziny.
- Czemu? - zapytałaś
smutno
- Mamy do załatwienia sprawę związaną z koncertem. –
wytłumaczył ci chłopak. Całkowicie zapomniałaś, że przecież chłopacy byli
gwiazdami po debiucie. Przez ten niedługi okres czasu z idoli stali się oni
przyjaciółmi.
- Dobrze. Rozumiem – odpowiedziałaś po czym chłopacy powoli
odwrócili się i zaczęli iść w kierunku przeciwnym od szpitalnego wejścia. Nagle
idący z tyłu Tae odwrócił się i szybko podbiegł do ciebie i skradł ci
namiętnego całusa. Zarumieniłaś się i poszłaś razem z pielęgniarką, która była
przy tobie przez cały pogrzeb, do szpitala.
W Sali szpitalnej czułaś się
nieswojo. Zawsze głośna i zatłoczona teraz pusta i cicha. Leżałaś sama na łóżku
wspominając sobie wszystkie chwile spędzone z tatą. W twoich oczach znów
zaczęły zbierać się niechciane łzy. Obiecałaś sobie, że nie będziesz już
dzisiaj płakać, jednak to był bardzo trudne. Stwierdziłaś, że samotne leżenie w
byałym, pustym szpitalnym pokoju na pewno ci w tym nie pomoże. Postanowiłaś
więc odwiedzić Jimina. Powoli przesunęłaś się na brzeg łóżka i usiadłaś.
Sięgnęłaś po wózek inwalidzki który niestety był zbyt daleko abyś mogła go
złapać i przyciągnąć do siebie. Nie chciałaś wołać pielęgniarki, gdyż bardzo
nie lubiłaś być zależna od innych. Miałaś silny charakter i chciałaś pokazać,
że nawet bez nogi, dobrze sobie radzisz sama. Wzięłaś głęboki oddech i
powiedziałaś
- Co cie nie zabije to cie wzmocni! – po czym szybkim ruchem
samodzielnie wstałaś, utrzymując równowagę na jednej nodze. Gdy stałaś już
całkiem stabilnie wzięłaś kolejny głęboki wdech i puściłaś się ramy łóżka.
Byłaś teraz zdana tylko na swoją równowagę. Tak bardzo dziękowałaś bogu za to,
że kiedyś, gdy byłaś młodsza tańczyłaś jazz przez co miałaś świetną równowagę.
Robiąc krótkie podskoki przetransportowałaś się do wózka. Odwróciłaś od w swoją
stronę siadając na nim mokra od potu. Ten czyn wymagał od ciebie dużego nakładu
energii i wielkiego bólu. Ale wolałaś pocierpieć chwilę niż wypłakiwać się
przez trzy godziny nieobecności chłopaków a po ich powrocie wygonić ich z Sali
przez swój zły humor i depresję.
Gdy udało
ci się uregulować oddech powoli pojechałaś wózkiem do Sali sąsiada. Jechałaś
korytarze i modliłaś się, żeby tylko nikt z przechodzących lekarzy nie kazał ci
wracać powrotem na salę. Zapukałaś lekko do drzwi Sali Jimina i powoli wsunęłaś
się do środka. Chłopak słuchał muzyki.
- Annyong. – powiedziałaś cicho. Gdy tylko chłopak zauważył
twoją obecność szybko zdjął słuchawki.
- Annyong haseyo! – powiedział uradowany twoją obecnością. –
Już wróciłaś?
-Ye. Wróciłam już jakiś czas temu. – powiedziałaś – Jak się
czujesz?
- Marnie… - odpwedział smutno – A ty?
- Tak samo tylko ten pogrzeb…
- Yugamimida…
- Już mówiłam, żebyś się nie zamartwiał! – krzyknęłaś na
chłopaka – Była umowa! Pamiętasz?
- Ye… - powiedział niechętnie chłopak – Już nic nie powiem.
– powiedział powoli podnosząc się do siadu – Słyszałem, że z chłopakami już się
zaprzyjaźniłaś…
- Ne. – stwierdziłaś – Wiesz jak oni się o ciebie martwią!
Wszyscy bali się, że umrzesz! Nic tylko powtarzają, „Ciekawe jak się czuje
Jimin” albo „Ciekawe co u Jimina.”. Stają się nieznośni! – powiedziałaś po czym
oboje się zaśmialiście
- A żebyś ty wiedziała jak oni martwią się o ciebie! –
odpowiedział ci chłopak – A najbardziej to się martwi TaeHyung! Ciągle tylko
mówi o tobie i o twoich oczach. – zaśmialiście się. Po chwili jednak chłopak
spoważniał i wyprostował się przyglądają się tobie
- Co ci się stało? – zapytałaś z przerażeniem
- Faktycznie są piękne. – powiedział rozmarzonym głosem
- Co takiego?
- Twoje oczy. – odpowiedział. Zarumieniłaś się. – Już
rozumiem czemu V tak je podziwiał…
- Przestań! – powiedziałaś do chłopaka – Wstydzę się!
- Ale ty tak ładnie wyglądasz z tymi rumieńcem. – uśmiechnął
się uroczo i delikatnie dotknął do twojego zaróżowionego policzka – Tak…
zdrowo. – zaśmialiście się oboje. Potem zaczęliście rozmawiać o wszystkim. O
muzyce, o rodzinie, o pasji o trainee i debiucie. Duże się śmialiście. Nawet nie
wiesz kiedy, a gdy spojrzałaś na ekran telefonu była już 20:00. Te trzy godziny
trzy godziny spędzone w towarzystwie Jimina minęły w mgnieniu oka.
- Muszę już się zbierać bo chłopaki zaraz wracają. –
powiedziałaś smutno odkładając telefon do kieszeni
- Miło mi się z Tobą gadało. – powiedział posmutniały
chłopak
- Mi też. – uśmiechnęłaś się – Przyjście tutaj dużo mnie
kosztowało ale naprawdę się opłacało.
- Co to znaczy? – zapytał – Czy sprawiłaś sobie ból? –
wypytywał zaniepokojony
- Aniyo. – skłamałaś nie chcąc martwić chłopaka
- To dobrze. Bo już się bałem! – odetchnął z ulgą po czym
znów się zaśmialiście. Nagle chłopak spoważniał. Wyprostował się i spuścił nogi
z łóżka. Powoli podparł się o ramę łóżka i delikatnie uniósł się siadając przed
tobą na podłodze
- Jimin nie wolno ci! – krzyknęłaś na chłopaka
- Ci też nie. – odpwoeidział
chłopak przypominając ci o tym, że ty również nie powinnaś tu być. –
Masz rację… - odpowiedziałaś speszona
- Martwię się.
- O co?
- O ciebie i o twoje zdrowie.
- Przecież była umowa!
- Wiem… - pwoedział zdajać sobie sprawę z tego, że łamie
daną ci obietnicę – Ale ja chcę mieć cie na zawsze. – powiedział czule
- Na zawsze? – zapytałaś nie rozumiejąc o co chłopakowi
chodzi. On zajżał ci głęboko w oczy i szybkim ruchem umieścił cię na ręce
blisko siebie pochylając się nad tobą.
- Na zawsze. – szepnął i pocałował cię namiętnie.
Wiedziałaś, że nie powinnaś tego robić ale Nie mogłaś mu odmówić. Był dla
ciebie równie ważny dobrzy co Tae. Kiedy
pocałunek się skończył patrzyłaś chłopakowi w oczy wzrokiem pełnym łez.
- Jimin, proszę posadź mnie powrotem na wózek. – poprosiłaś
chłopaka. On delikatnie posadził cię i sam cieżko opadł na łóżko. Nie miał
jeszcze zbyt dużo siły.
- Kamsahabnida! – powiedział do ciebie gdy opuszczałaś salę
posyłając ci całusa na odległość. Przemknęłaś korytarzem jak tylko najszybciej
potrafiłaś i gdy tylko znalazłaś się na zali jak najszybciej wyskoczyłaś z
wózka i pokracznie wczołgałaś się na łóżko po czym wybuchnełaś płaczem. Byłaś
na siebie tak zła, że miałaś ochotę zadźgać się nożem. Dopiero jeden dzień
byłaś z TaeHyungiem a już pojawił się Jimin. Wiedziałaś, że miłość nie jest
prosta, ale nie sądziłaś, że jest aż tak okrutna. Bałaś się powrotu chłopaków.
mini słowniczek:
appa - tata
omma - mama
Kamsahabnida - proszę (formal.)
Aniyo - nie
Yugamimida - przykro mi
ye/ne - tak
~사기
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz