piątek, 6 lutego 2015

Yuri #1

Annyong haseyo!



Oto kolejny imagin, ale tym razem napisany przez Lusię. Akcja dzieje się w towarzystwie Tae'a ale tylko do czasu... Yuri (główna bohaterka)  świat się posypie u będzie musiała odbudować go na nowo. 
So, let's read! :D




ROZDZIAŁ 1.


- Oddawaj! - krzykną chłopak o pomarańczowych włosach.
- Nigdy! - uśmiechnęłam się szyderczo i zaczęłam uciekać z jego torbą.
- Tam jest mój telefon! Yuri! Bo krzyknę po Andree! - V stanął i tupną nogą. To mnie bardzo rozbawiło.
- Nie mamy 5lat, chłopie! Mogę ci dać, ale za coś w zamian.
- I znowu to samo. Czego chcesz?
- Twojej bluzy, tej czarnej z czaszką.
- Nie! To moja ulubiona!
- To w takim razie pożegnaj się z telefonem! - powiedziałam i skręciłam w kierunku toalety.
- Dobra! Zgoda! Dam ci ją, ale na dzień.
- Trzy!
- Dzień!
- Dwa!
- Zgoda. Dwa dni. A teraz daj mi komórke. 
Rzuciłam w jego kierunku torbę i poszłam za nim do jego pokoju. Jak na 16-latka to miał troche dziecinny pokój. Troche samochodów, jakieś piłki. No ale ja nie miałam lepszego. Mój pokój był cały różowy. No ale cóż. Za trzy lata, gdy będę pełnoletnia, to ktoś inny weźmie mój pokój. Ktoś kogo oddadzą do domu dziecka, jak mnie.
- Idziesz? - obudził mnie z myśli V. - stoisz tak przed tymi drzwiami. Chcesz specjalne zaproszenie?
- Ye. - uśmiechnęłam się 
- A więc madam - ukłonił się - czy zechciała by pani być tak dobra i wejść w moje skromne progi?
- Ależ oczywiście - próbowałam zachować powagę, ale się nie dało. Odrazu parsknęliśmy śmiechem. Lubiłam się z nim wygłupiać. Był dla mnie jak brat. Jak rodzina. Pozałam go gdy mieliśmy 6lat. Odrazu się zakolegowaliśmy. Wszystkie dziewczyny z domu dziecka w Seulu były dla mnie takie dziewczence. Zbyt dziewczence. Wkółko tylko lalki, makijaże i sukienki. Ja wolałam samochody, piłkę nożną i podarte spodnie. Do dziś zachował mi się styl z dzieciństwa - spodnie w łaty, męskie bluzy i zamiłowanie do piłki. Jednyne co się zmianiło, to pasja do tańca. Wciągnęłam w to też i Taehyung'a.
- Masz coś do picia? - spytałam siadając na jego łóżku.
- Tylko cola.
- Dzieki bogu. O to pytam! - uśmiechnęłam się - Oppa, nalejesz mi?
- No jasne. Przecież twoje delikatne rączki nie podniosą butelki. Może cię jeszcze karmić będę?
- Nie no, nie trzeba - troche sobie pogadaliśmy, pobiliśmy się poduszkami i wróciłam do pokoju - z jego bluzą!
 Gdy tylko wstałam skierowałam się w stronę lustra. Moje czarne włosy, które sięgały mi do pasa, były potargane. Ta sama czarna koszulka z logiem "AC/DC" i brązowe spodenki. Szybko się przebrałam w czarny sweter i jasnoszare jinsy. Uczesałam włosy w luźnego kłosa i poszłam do pokoju V'a. Stanęłam przed drzwiami i nagle zaczęłam walić z całej siły pięściami w drzwi.
- Pali sie czy co? - otworzył drzwi ospały chłopak
- Wstawaj. Chce dziś pograć z tobą w piłkę.
- To trzeba było tak odrazu - ucieszył się V. - Wchodzisz?
- No pewnie.
- A co porobimy po meczu?
- Może śniadanie?
- Aniyo. Po co? I tak przydało by ci się schudnąć pare kilo.
- Kamsahamnida... . A ty się ubierz jakoś, bo wstyd z tobą wychodzić nawet do toalety.
- Kamsahabnida.... A może...
Nagle ktoś zapukał do drzwi
- Yuri! - to była nasza opiekunka - Andree - kochana, jakaś kobieta do ciebie.
- To niech sobie idzie. - powiedziałam i odwróciłam się do przyjaciela.
- Ale to pilne. 
- Dobrze. Tae, zaraz wracam.
- Ok. - powiedział chłopak i wyszłaś za opiekunką.

•~~•~~•~~•~~•~~•~~•~~•~~•~~•

- Czy to Yuri? - spytała się kobieta.
- Ye. To ja. Cała, zdrowa ja.
- Miło mi ciebie poznać. Nazywam się  HyoYeon. Ile masz lat kochana?
- 16 w tym roku. Czemu pani pyta?
- Yuri! - oburzyła się Andree
- No co? Tylko pytam.
- Możesz słonko na chwilkę odejść? - spytała uśmiechnięta pani. - ale nie odchodź z pola mojego widzenia.
"A co ja dziecko?" Pomyślałam. "I jeszcze te SŁONKO. Ochydztwo. Ale czego ona odemnie chce?" Oparłam się niechlujnie o ścianę i wpatrywałam się w nią chłodnym wzrokiem. Wyglądała jak typowa babcia: spódnica w krate, miętowa koszulka, włosy upięte w kok, a przyznam, za chuda nie była. Co ją tutaj sprowadza?
- Yuri! - wyrwała mnie z zamyślenia Andree - możesz iść się spakować?
- Ale jak to? - spytałam.
- Przeprowadzasz się stąd. Ta pani cię przygarnęła.

Mój świat wraz z tymi słowami runął.  Miałam wyjechać z mojego "domu" i co gorsza - rozstać się z moim "bratem". Był on jedyną bliską mi osobą. Poszłam niepewnie i powolnie do swojego pokoju się spakować.
- Annyong! - przywitał mnie V, który siedział na moim łóżku - To idziesz ze mną... Czemu jesteś taka smutna?
- Bo właśnie trafiam do nowego domu.
- O... - posmutniał chłopak - czyli już nie będziesz tutaj mieszkać?
- Aniyo. - powiedziałam, usiadłam na łóżku i się rozpłakałam. Chłopak usiadł koło mnie, obiął i szepną "na zawsze razem"
"Będzie mi brakowało tego ciepła." - pomyślałam siedząc w samochodzie i wpatrując się w okno, gdzie machał do mnie smutny Taehyung. On był dla mnie wszystkim! Pocieszycielem, bratem, ojcem, wzorcem, wsparciem, ciepłem, spokojem, opanowaniem, zazdrością, miłością, radością, szczęściem, strachem, zmartwieniem, duszą, sercem, nadzieją, ukojeniem, spokojem. WSZYSTKIM!
A teraz nie mam już niczego.



 

 Mini słowniczek: 


Aniyo - nie
ye - tak
annyong - cześć
kamsahabnida - dziękuję 
Annyonghi kaseyo!
~Lusia

2 komentarze: