czwartek, 12 marca 2015

Yuri #2 - wszyscy latamy

Annyong!



Dziś pojawia się kontynuacja imagina Yuri. Pierwszy rozdział opublikowałyśmy 6 lutego ale potem został on przerwany imaginem "Bo wszyscy są tacy sami" który wyszedł z okazji walentynek. Teraz znów powracamy i mamy nadzieję, że scenariusz wam się spodoba. 






ROZDZIAŁ 2.

               Po 20 minutach byłam już na miejscu. "Nowy dom, nowy pokój, nowy brat, nowe życie" powiedziałam sobie w myślach.
- Twoj pokój jest na pierwszym piętrze. Odrazu po lewej. Po prawej jest pokój twojego brata.
- Dobrze. - powiedziałam, wzięłam walizki i zaczęłam targać je na górę.
- Siema - usłyszałam głos, gdy łapałam już zaklamkę
- Annyong. - odpowiedziałaś.
- Nawet nie popatrzysz jak wygląda twój nowy brat? - spytał szyderczo chłopak.
- Potem zobacze. Teraz mi się nie chce.
- Dobrze. Nie wiesz co tracisz.
- Trace czas na pogaduchy z tobą, gdzie w tym czasie mogłabym się rozpakowywać. - powiedziałaś i spojrzałaś na nowego brata. Był on dość wysoki, miał brązowe włosy, czarne oczy i kolczyki w uszach.
- O! Popatrzyłaś - uśmiechnął się złośliwie chłopak. - Jin jestem. A ty?
- Yuri. 
- Ładnie. Ty też jesteś niczego sobie. Nie będzie wstydu przy moich kumplach.
- Jakich? 
- Jungkook, Jimin i J-Hope
- Aha. Warto wiedzieć. - powiedziałaś i pociągnęłaś walizkę do pokoju.  
- Dziś wpadają do mnie na nocke.
- Dobrze. Tylko się nie pogwałdźcie.- powiedziałam, uśmiechnęłam się od niechcenia i zamknęłam za sobą drzwi. Jestem osobą dość wredną, no ale niestety nic na to nie poradzę. Szybko się rozpakowałam i zeszłam na dół na kolacje. Gdy zjadłam, usłyszałam dzwonek do drzwi. Odrazu wiedziałam, że to koledzy Jin'a, więc poszłam do pokoju. Nie chciałam spotykać się z ludzmi. Jeszcze nie dziś. Położyłam się na łóżku i zasnęłam.
Nagle obudził mnie krzyk z drugiego pokoju:
- Yuri! - to był Jin - chodź się przywitać!
Powoli wstałam, przejrzałam się w lustrze, poprawiłam włosy i poszłam do brata.
- Annyong. - powiedziałam, gdy otworzyłam drzwi. Nagle hałas przeobraził się w totalną ciszę. Wszyscy patrzyli się na mnie ze zdumieniem.
- Tak, to moja nowa siostra - uśmiechną się Jin i pomierzwił mi włosy. Ja go wzamian walnęła poduszką. Chłopak mnie wszystkim przedstawił i kazał się wynosić. Jak powiedział tak i zrobiłam, bo nie chciało mi się tam siedzieć. Chciałam tylko wrócić do mojego przyjaciela.
Gdy zamknęłam drzwi usłyszałam jak mówili "ale ładna", "fajny styl.", "No! Taki got", "fajna siostra", "zazroszczę ci", Szybko wbiegłam do pokoju by nie usłyszeli mojego śmiechu.
- Ja? Ładna? Mam fajny styl?- powiedziałam sama do siebie. - chyba w snach. 
Leżałam sobie tak przez chyba godzinke i rozmyślałam o tamtych słowach. Nagle usłyszałam skrzypienie drzwi.
- Mogę wejść? - spytał jakiś chłopak o czarnych włosach.
- Jak zamierzasz mi przeszkadzać, to nie.
- Zależy co rozumiesz przez "przeszkadzanie"
- Nooo.. Nie wiem. Właź.
- Ok - powiedział chłopak i siadł koło mnie na łóżku. - a tak wogóle, to Jungkook jestem.
- Yuri. Miło mi.
- Ile masz lat?
- 16. A co?
- Nie, nic. Tak pytam. 
- Aha. A ty? - usiadłam.
- 15. Jak ci się tu mieszka?
- Ujdzie. Tęsknie za dawnym domem, za Taehyung'em...
- Taehyung? To twój chłopak?
- Anyio! - uśmiechnęłam się. - Ja.. To znaczy. - zaczerwieniłam się - To mój brat... Tak jakby.
- Czyli?
- Poznałam go gdy miałam sześć lat. Jest w moim wieku. Jego rodzice też dużo pili. Został przygarnięty przez dom dziecka, by był bezpieczny, jak ja.
- Nieźle. - powiedział chłopak i zapanowała cisza. Ale po chwili przerwał ją huk.
- Co się stało? - spytaliśmy równocześnie.
- Nic! - słychać było krzyk J-Hope'a i śmiechy. Postanowiłam jednak sprawdzić.
Gdy weszłam do ich pokoju, Jin leżał na podłodze, Jimin leżał koło niego i masował sobie głowe. J-Hope próbował naprawić żyrandol.
- Co-się-tu-stało? - spytałam jeszcze raz.
- Żyrandol nam spadł. Jeden ranny. Pomoc już naprawia szkody. - powiedział J-Hope i zasalutował.
- Tylko czemu akurat ja ranny? - jęknął Jimin.
- Bo nie ja - śmiał się Jin.
- Nie śmiej się. To boli.
- Ale żałuj że swojej miny nie widziałeś. Wyglądałeś jak taka karykatura klauna.
- Jak ja cie zaraz...! - krzyknął czarnowłosy i chwycił za piłkę, która leżała koło stołu
- Zostaw to! - krzykną Jungkook i pobiegł w strone Jin'a. Po chwili leżał na nim i oboje oberwali piłką.
- Przestańcie! Zachowujecie się jak małolaty! Myślałam, że będziecie bardziej dojrzali. Myliłam się. Pięciolatek jest od was mądrzejszy - krzyknęłam i wyszłam trzaskając drzwiami. Wzięłam kurtkę i pospiesznie wyszłam. Szłam przed siebie. Nie chciałam się z nikim widzieć. Chciałam chwili ciszy, od tego wszystkiego. Długo rozmyślałam i niechcący na kogoś wpadłam, przewracając go.
- Przepraszam - powiedziałam podnosząc się.
- Nic się nie... Yuri?!
- Tae?! - krzyknęłam uradowana. Szybko przytuliłam chłopaka. - Cieszę się że na ciebie wpadłam 
- No a ja średnio - powiedział chłopak i zrobił naburmuszoną minę - bo musiałem upaść na chodnik. Nie mogłaś po prostu podejść, a nie taranować? 
- No przepraszam - uśmiechnęłam się 
- Jak tam w nowym domu?
- Fatalnie. Głośno strasznie. Dziś nocują u mojego brata jego kumple. Beznadzieja.
- To wróć do nas.
- Nie mogę - posmutniałam. Łzy zaczęły lecieć mi po policzkach.
- Nie płacz. - Taehyung przetarł mi mokre policzki. - Nie lubię kiedy płaczesz.
- Wiem, ale ja nie potrafię...
- Potrafisz - przerwał mi chłopak. - Chodź. Usiądźmy na tamtej ławce. Pogadamy, wyżalisz mi się i będzie dobrze.
Uwielbiałam jak to robił. Zawsze wiedział jak mi pomóc. Szlak, czemu ta baba mnie zabrała. Brakuje mi Tae'a, naszych żartów i wieczornych bitw na poduszki. Minął dopiero jeden dzień, ale ja czuje że to wieczność.
Usiedliśmy na ławce, położyłam mu głowę na ramieniu, płakałam i opowiadałam jaki mój nowy dom jest beznadziejny, że mój nowy brat jest beznadziejny i jego kumple też. Rozgadałam się, przyznam. Siedzieliśmy tam dobre dwie godziny. Wkońcu musiałam iść, bo jeszcze by mama się na mnie wydarła. Tak bardzo nie chciałam odchodzić, nie chciałam by mnie zostawiał. Chciałam zostać z nim na zawsze. No ale przecież nikt na mnie nie patrzy, bo po co? Lepiej widzieć tylko czubek własnego nosa.
Gdy weszłam do domu, zbyt mocno trzasnęłam drzwiami, bo aż ściany się zatrzęsły.
- Co ty wyprawiasz! - krzyknął Jin, który właśnie upuścił miskę z chipsami. - masz szczęście że jest plastikowa. Masz to teraz posprzątać!
- A co ja? Twoja sprzątaczka?! - oburzyłam się
- Nie, ale to ty rozsypałaś!
- Ja?! Koleś, ja byłam 5 metrów od ciebie. Sory bardzo, ale ja nie mam tak długich rąk! - krzyknęłam. Chłopak umilkł. - Dziękuję. A teraz spadaj, bo chce iść do pokoju.
- Babo. - szepnął pod nosem.
- Słucham? - odwróciłam się na półpiętrze.
- Powiedziałem babo! Coś ci się nie podoba?
- Ne! To jak się do mnie zwracasz! To że jestem młodasza, nie znaczy że odrazu mam być idiotką! Ciesz się, że na ciebie wrzeszczę!
- Mam się cieszyć, że na mnie wrzeszczysz?!
- Tak! Bo z wielką chęcią bym ciebie zrzuciła z tych schodów. To że jestem w twoim domu, nie znaczy, że będę się pod ciebie podpożądkowywała...
- Ale...
- Nie przerywaj! Myślisz, że ja chce tu być? - zaczęłam płakać - Zabraliście mnie z dawnego domu, od mojego przyjaciela, który był całym moim życiem! Zabraliście mi go, czyli nie mam już nic do stracenia, bo nie mam już nic.
- Ale ja... Niedziałem - Jin spuścił głowę. - To nie moja wina... 
- Wiem - otarłam rękawem łzy i poszłam do pokoju, pozostawiając zszokowanego Jin'a na schodach z rozsypanymi chipsami.
Gdy tylko do niego weszłam przypomniałam, że nie rozpakowałam jeszcze torby. Otworzyłam ją i moim oczom ukazała się czarna bluza z czaszką. 
"Powinnam ją jutro dla niego oddać" pomyślałam i się lekko uśmiechnęłam. Wzięłam ją, położyłam na półce. Chwile jeszcze na nią popatrzyłam i zamknęłam białą szafkę.
Zeszłam na dół, bo zgłodniałam. Schody były już posprzątane. W kuchni krzątała się pani HyoYeon.
- Dobry wieczór Yuri! - powiedziała uśmiechnięta
- Annyong haseyo - odpowiedziałam z grzeczności
- Po co tu przyszłaś? Jesteś głodna?
- Tak trochę.
- To zrobię ci kanapkę. Zgoda?
- Ale ja mogę...
- O, nie nie. - upierała się - Jesteś tu pierwszy dzień, więc nie będę ciebie zamęczać. Dziś ja ci zrobię. 
- Dobrze. - zdziwiłam się.
Usiadłam grzecznie przy barku i patrzyłam, jak moja "mama" robi mi kolację. Nuciła sobie coś pod nosem.
Nagle gdy kroiła szczypiorek przystanęła bez ruchu. Stała tak prze chyba dwie minuty. Wkońcu spytałam:
- Czy coś się stało?
- Wszyscy latamy. - powiedziała, uśmiechnęła się i zemdlała.




MINI SŁOWNICZEK


Annyong - cześć
Annyong haseyo - dzień dobry (formal)
aniyo - nie 
ne - tak 
babo - idiota

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz